Grudzień 15, 2022 Category : Komunikaty
Zdjęcie do newsa ZWÓNK KASZËBSCZI

ZWÓNK KASZËBSCZI

ZWÓNK KASZËBSCZI

Pismiono Klubù Sztudérów Kaszëbów „Jutrzniô” WSD w Pelplinie

 

W zbiorach Działu Prasy MPiMKP w Wejherowie znajduje się interesujące pismo tworzone przez kleryków – Kaszubów studiujących w Wyższym Seminarium Duchownym w Pelplinie.

Pierwsza seria pisma ukazała się w roku 1987 z inicjatywy ówczesnego kleryka, dziś proboszcza w parafii pw. Chrystusa Króla w Małym Kacku, księdza Zenona Pipki. Seria miała bardzo skromny edytorsko charakter, bo też czasy końca PRL były biedne.

Druga seria ukazywała się w latach 2004–2011. Wtedy pojawił się podtytuł informujący o inicjatorach powstania pisma.

Godne uwagi jest, że treść w całości prezentowana była po kaszubsku (wyjątkiem była rozmowa z biskupem Janem Szlagą), a dotyczyła spraw rozmaitych: eklezjologii, kwestii duszpasterskich – zwłaszcza kwestii wprowadzania j. kaszubskiego do liturgii, historii Kościoła, etyki. Większość tekstów nadchodzących do redakcji pisana była w j. polskim, na kaszubski tłumaczył Dariusz Majkowski.

Redaktorem naczelnym pierwszych czterech numerów był D. Majkowski, dziś pisarz, redaktor, animator kultury kaszubskiej, muzealnik. Materiały przygotowywali klerycy z Klubù Sztudérów Kaszëbów „Jutrzniô”. Moderatorem klubu był ks. Arkadiusz Okroj, dzisiejszy pomocniczy biskup pelpliński. Znacząca była rola Bożeny Ugowskiej, wykładowczyni pelplińskiego seminarium, która służyła korektą i również pisała do „Zwónka”.

Jak podkreśla D. Majkowski, od razu pojawiło się wielu chętnych do pomocy, do powstania pisma włączył się również Klub Misyjny działający w WSD. Fundusze na druk pochodziły z dwóch sezonów kolędowania kleryków w charakterze bożonarodzeniowych gwiżdżów, chętnie przyjmowanych i obdarowywanych w pelplińskich kanoniach, również przez ks. biskupa Szlagę.

Już pierwszy numer rozszedł się błyskawicznie. „Biuro dowodzenia” i dystrybucji znajdowało się w seminarium, a klerycy rozprowadzali „Zwónk” w parafiach, do których trafiali, praktycznie w jeden dzień. Dodajmy, że nakład pierwszych numerów dochodził do tysiąca egzemplarzy.

 

                                                                               Piotr Schmandt